Pomiń nawigację
  • Kontakt
  • Regulamin
  • Twój koszykProduktów w koszyku: 0
  • Home
  • Artykuły
  • O nas
  • Kontakt
  • Wyprawy
  • Koszt wysyłki
  • Linki
Produkty
  • Minerały (124)
    • Pierwiastki rodzime
    • Siarczki
    • Halogenki
    • Tlenki i wodorotlenki
    • Azotany, węglany i borany
    • Siarczany, chromiany, molibdeniany, wolframiany
    • Fosforany, arseniany, wanadany
    • Krzemiany
    • Związki organiczne
  • Skamieniałości  (9)
    • Kambr
    • Ordowik
    • Sylur
    • Dewon
    • Karbon
    • Perm
    • Trias
    • Jura
    • Kreda
    • Paleogen
    • Neogen
  • Meteoryty (50)
    • Żelazne
    • Żelazno-kamienne
    • Kamienne
  • Tektyty / impaktyty (8)
    • Tektyty
    • Brekcje impaktywowe
  • Pamiątki górnicze (0)
  • Literatura geologiczna (0)
  • Akcesoria kolekcjonerskie (10)
    • Pudełeczka
Wizyt:
Dzisiaj: 16Wszystkich: 146713
Wybierz walutę:
  • zł
  • $

Oman

Wyprawy » Oman

Trochę lata w środku zimy. Oman - w poszukiwaniu meteorytów.

W swoją egzotyczną podróż do krainy ciepła wyruszyliśmy w lutym, gdy Polska była w okowach mrozu, okryta śnieżnym kaftanem. Zmęczeni szarością tej zimy i tłokiem Warszawy, marzyliśmy o słońcu, zieleni, gorącym piasku, chłodzącym oceanie, nieznanych cudach przyrody i oczywiście o meteorytach, kolekcjonowanie których jest naszą pasją.  Otóż pewnego dnia, ukrywając się przed zimową monotonnością w naszych fantazjach postanowiliśmy spełnić je, zrealizować, to wszystko, czego tak dawno pragnęliśmy. A więc w oczekiwaniu niesamowitej przygody zaczęliśmy swoje przygotowania.

Nie będziemy ukrywać, iż główną atrakcją Omanu były dla nas nieziemskie kamyczki, a możliwość ich poszukiwania wielce kusząca. Omańskie meteoryty od wielu lat przyciągają uwagę poszukiwaczy kosmicznych skarbów, a także cieszą się popularnością wśród kolekcjonerów na całym świecie. Na niezbyt obszernych terenach tego kraju znane jest kilkadziesiąt miejsc spadków różnych deszczów meteorytów, a także kilkaset spadków pojedynczych okazów sprzed tysięcy lat. Warto jednak się zastanowić, dlaczego niebo było tak łaskawe dla pustynnych obszarów Omanu i posłało na te ziemie tak dużo darów? Odpowiedź jest bardzo prosta, lecz jeżeli poważnie się zastanowić, może być nawet szokująca. Meteoryty spadają równomiernie na całej Ziemi. Co roku jest obserwowanych kilka spadków meteorytów na oddalonych od siebie terytoriach. Jednak tereny Polski jaki i innych państw nie są jednolite: dużą część zajmują jeziora, góry, lasy, do tego od dłuższego czasu były zasiedlone przez rozmaite grupy ludzi i mocno się zmieniały wraz ze zmianami cywilizacyjnymi, co znacznie utrudnia znalezienie obecnie cennych okazów, spadek których nie był obserwowany i odbył się kilka wieków temu. Natomiast pustynie Omanu sprzed tysięcy lat zachowują swój dziewiczy obraz, a teren jest równinny i mało urozmaicony, w przeszłości używany wyłącznie w celach komunikacyjnych (przejścia z karawaną). Taki stan rzeczy spowodował zjawisko tak częstych spotkań ludzi z przybyszami z kosmosu na tych terenach.

Planując podróż, wiedzieliśmy, iż poruszać się będziemy przeważnie po dzikich pustynnych rejonach, a więc należało pomyśleć o wynajęciu samochodu terenowego z manualną skrzynką biegów (z automatyczną skrzynką biegów lepiej w ogóle nie zapuszczać się na pustynię!) oraz mocnym silnikiem. Kilka tygodni przed odlotem zaczęliśmy korespondencję z przedstawicielami omańskich wypożyczalni samochodowych. Po długich dyskusjach udało się nam zamówić własny transport, z czego mocno się cieszyliśmy. Wiedzieliśmy, że paliwo w Omanie jest praktycznie za darmo, ponieważ wydobywana jest tam ropa, a jednocześnie zdając sobie sprawę, iż jest to bardzo bogate państwo, oczekiwaliśmy wysokich cen na produkty żywnościowe, dlatego plecaki każdego z członków ekipy ważyły co najmniej 25 kg. Na miejscu jednak przekonaliśmy się o niesłuszności naszych przewidywań: ceny okazały się nawet niższe niż w Polsce.

Czekał na nas długi lot. Wystartowaliśmy o 15 z lotniska na Okęciu i z dwoma przesiadkami w Istambule i Kuwejcie, o 6 rano następnego dnia dotarliśmy do Maskatu - stolicy Omanu. Po przybyciu na lotnisko spotkało nas wielkie rozczarowaniem. Jak to często bywa w arabskich krajach, okazało się, iż cena samochodu, który zarezerwowaliśmy, znacznie się różni od ceny, na którą się umówiliśmy, a żadna z innych wypożyczalni nie posiada odpowiedniego dla nas samochodu terenowego. Po kilku godzinach spędzonych na targowaniu się o cenę tego jedynego w całym Maskacie samochodu, właściciel wypożyczalni oznajmił nam, że nastąpił błąd i jednak tego samochodu nie ma, bo został wypożyczony parę tygodni temu i niewiadomo kiedy będzie. Łzy stanęły nam w oczach. Mijały cenne godziny bajecznego urlopu, a marzenia znowu stawały się iluzją. Dużo stresów przeżyliśmy tego dnia. Jednak los był litościwy dla nas i tego samego dnia, kilka godzin później, pędziliśmy na wypożyczonych czterech kółkach po gorącym piasku pustyni.

W naszej ekipie znalazły się 4 odważne osoby, których nie przeraziła świadomość tego, iż Oman jest państwem bardzo militarnym, a szkolenie wojska, spotkanie którego mogło być niebezpieczne, prowadzi się na rozległych obszarach pustyni, właśnie tam, gdzie się kierowaliśmy. Pierwszej nocy spędzonej na pustyni „zaatakowały” nas wyłącznie dwa ciekawskie wielbłądy, poszukujące pokarmu. Jednak nad ranem zaledwie kilkaset metrów od nas obserwowaliśmy manewry czołgów i samochody wypełnione wojskowymi, a tuż nad nami groźnie przecinał niebo śmigłowiec. Później jeżdżąc po pustyni przez cały czas natykaliśmy się na rozmaite pozostałości po wojsku.

 Ze względu na to, że dużą część Omanu zajmują pustynie, sieć miast nie jest zbyt rozbudowana. Dwa największe z miast Maskat i Salalah są położone od siebie w odległości około 1200 km. Łączy je bardzo dobra droga asfaltowa ciągnąca się przez mało urozmaicony, pustynny krajobraz. Miejscami jednak zakrada się piasek, przypominając iż znajdujemy się w sercu pustyni.  Co ciekawe, w nocy główna droga jest oświetlona na całej swej długości, co robi jazdę o wiele przyjemniejszą, czego nie można się spodziewać nawet na najlepszych drogach w Polsce. Natomiast sprawa z mapą wygląda dużo gorzej. Wiele nazw, drogowskazy które można spotkać przy drodze, nie istnieją na mapach, a miejscowy lud nie umie wskazać nawet miejsca, w którym się znajduje w danej chwili. Z kolei wiele miast zaznaczonych na mapie okazuje się zwykłą  stacją benzynową z przyległym do niej małym barkiem, gdzie można zjeść wyłącznie ryż z kurczakiem, lub dla urozmaicenia - kurczaka z ryżem, napić się kawy bądź soku, zrobienie większych zakupów to utopia. Z tego powodu ważnym jest zakupienie wszystkich niezbędnych rzeczy przed wyjazdem z Maskatu.  Niemniej taki barek służy oazą nie tylko dla zmęczonych kierowców pojazdów, lecz także dla wielbłądów, które znajdują w jego okolicach wysokowartościowe pożywienie w postaci kartonów i kubków papierowych, a jeżeli trafi się wyjątkowo trafi się turysta, to dieta ich staje się o wiele bardziej urozmaicona.

Wybierając się na pustynię warto pamiętać, iż twoje przeżycie zależy głównie od dwóch rzeczy: sprawnego samochodu i GPS. Zapuszczaliśmy w głąb pustyni aż na 40 km od autostrady, a więc  jakakolwiek nawet mała awaria samochodu z odważnych poszukiwaczy meteorytów zrobiłaby z nas bezradnych turystów. 40 kilometrowy spacerek po piasku przy temperaturze przekraczającej 40 stopni Celsjusza, bez żadnej możliwości znalezienia cienia dla nikogo nie byłby przyjemnością. Tymczasem GPS pomaga w odnalezieniu potrzebnych punktów, i oczywiście ułatwia orientację przestrzenną.

 Należy również zadbać o wystarczający zapas wody i paliwa, przy każdej możliwości go uzupełniać, bo nigdy niewiadomo, co może się przydarzyć.

Na pustyni spędziliśmy łącznie 10 dni.  Dzień nasz zaczynał się o 5 rano "wykwintnym"

                                                                             śniadaniem oraz przygodą ze zwijaniem obozowiska.

Koło 7 wyruszaliśmy na poszukiwania, a o godzinie 10 temperatura stawała się ciężka do zniesienia, sięgała 40 stopni, i wyjście z klimatyzowanego samochodu było nie lada wyzwaniem.Słońce tam jest tak mocne, iż wystarczy spędzić godzinę poza samochodem, będąc ubranym w krótki rękaw, i mimo stosowaniu kremów przeciwsłonecznych z różnymi filtrami, skóra natychmiast nabiera czerwonego koloru i pojawiają się oparzenia. A więc eksploracja w tych rejonach odbywa się przeważnie przy pomocy samochodu. W zależności od konfiguracji i "przejrzystości"  terenu jeździliśmy z prędkością od 10 km/h do 100 km/h wpatrując się w piasek na cztery pary oczu, badając wzrokiem bądź magnesem podejrzane obiekty.

Do tej pory z Omanu są znane głównie meteoryty kamienne. Na znalezienie meteorytów żelaznych w dzisiejszych czasach ciężko liczyć, chyba że w przypadku nowych spadków. Spowodowane jest to faktem że w dalekiej przeszłości rdzenni mieszkańcy zbierali je jako cenny materiał i przekuwali na rozmaite wyroby. Mimo braku żelaznych "metków", magnes jest bardzo przydatną rzeczą w takich poszukiwaniach, ponieważ kamienne meteoryty również zawierają w sobie żelazo, lecz w mniejszych ilościach, a więc też przyciągają magnes, co pomaga odróżnić je od zwykłych ziemskich kamieni, które czasami są bardzo podobne do przybyszy z kosmosu, szczególnie kiedy tego tak pragnie dusza.

O poszukiwaniach meteorytów na pustyni dużo słyszeliśmy zanim ruszyliśmy na własną wyprawę, w naszej pamięci utrwaliła się wypowiedź o tym, jak łatwo się szuka meteorytów na pustyni: wśród białego piasku każdy czarny kamyk jest meteorytem. Z takim przekonaniem wyruszyliśmy w teren, lecz czas i teren szybko zweryfikował nasze przekonania. W rzeczywistości okazało się, iż pustynia rozstawiła na swoim terenie chytre pułapki w postaci czarnych krzemieni, które w słońcu wyglądają naprawdę „kosmicznie”, do tego, jakby było mało niespodzianek, są jeszcze odchody wielbłądów, które są również bardzo mylące, szczególnie dla mało doświadczonego oka. Można by się zdziwić, ale nie raz daliśmy się  złapać na te sztuczki przyrody. Ale wszystko się zmieniło po kilku dniach kiedy to trafiliśmy na nasz pierwszy metek. Śliczny mały "czarnuch" leżał akurat przed kołami samochodu.

Tyle radości i szczęścia! Przeprowadziliśmy obrządek przytulania się, gratulacji i oczywiście całowania pierwszaka.

Odzyskaliśmy wiarę w siebie - że uda nam się znaleźć wymarzone skarby. I rzeczywiście wraz z humorem wróciło do nas szczęście, a poszukiwania zaczęły przynosić efekty. 

Niestety czas szybko płynie i po kilku dniach owocnych poszukiwań, zadowoleni ze znalezisk musieliśmy wracać do Maskatu. A przed nami było 800 km prostej drogi. 

W drodze powrotnej odwiedziliśmy wieś rybacką i spróbowaliśmy wykąpać się w Oceanie Indyjskim. Jednak bardzo szybko zrozumieliśmy, dlaczego mieszkańcy Omanu nigdy nie kąpią się w oceanie, a uprawiają wyłącznie romantyczne spacery jego brzegiem. Po paru minutach naszej kąpieli jeden z członków ekipy wił się z niesamowitego bólu. Prawdopodobnie wszedł w zbyt bliski kontakt z płaszczką, których dużo, jak ustaliliśmy później, leżało wyrzuconych na brzegu. Bardzo szybko zdrętwiała mu noga, a ból utrzymywał się przez kilka ładnych godzin. Długo jeszcze przebywaliśmy nad oceanem, lecz kąpać się nikomu już nie przyszło do głowy. Wieś rybacka wywarła na nas duże wrażenie, ponieważ była całkiem inna niż reszta miast i miasteczek Omanu. Rdzenni Omańczycy mieszkają w  miastach, jeżdżą wyłącznie drogimi luksusowymi samochodami, mieszkają w zadbanych domach, ubierają się w elegancki sposób: kobiety w czarnych sukniach, mężczyźni zaś w białych. Niedopuszczalnym nie tylko wśród kobiet, lecz także i wśród mężczyzn jest ubieranie się w sposób odkryty, a mianowicie w krótki rękaw lub krótkie spodenki.

W porównaniu do obywateli miast, mieszkańcy tej wsi prowadzą odmienny tryb życia, wskazujący na ich ubóstwo. Żyją jedynie z połowu ryb, ubierają się w skromnie, mieszkają w spartańskich warunkach. Co ciekawe, bez względu na tak owocne połowy i bliskość oceanu w żadnej restauracji w Omanie, oprócz jedynego barku w Maskacie, nie da się zamówić ryby.

Pożegnalną noc spędziliśmy w parku tuż pod Maskatem, a atrakcją tej nocy były nisko latające  samoloty, co chwila przypominające nam o czekającym na nas locie powrotnym.

Ostatniego dnia udało nam się jeszcze zwiedzić stolicę Omanu. Maskat jest otoczony 12  wieżami obronnymi, z których można obejrzeć miasto z góry. Jest tu bardzo dużo roślinności i kwiatów. Jednak do serca miasta  zakradają się europejskie motywy. Na głównej uliczce jest pełno turystów, którzy niestety nie szanują tradycji tego państwa. Kobiety chodzą w krótkich spódniczkach, co może być rażące dla rdzennych mieszkańców. Na szczęście zjawisko to można spotkać jedynie w stolicy. Wraz ze sjestą, która rozpoczyna się od 13 i trwa do godziny 15, porzuciliśmy miasto i skierowaliśmy na lotnisko.

Do Polski wracaliśmy szczęśliwi nie tylko z powodu spełnienia naszych marzeń poszukiwawczych, lecz także przepełniała nas radość, że zwiedziliśmy kraj nie odkryty i niezmieniony jeszcze przez turystów z własnymi autentycznymi tradycjami i własną tożsamością. Zobaczyliśmy niezwykłą dziką przyrodę, tak niepodobną do tej, którą przyzwyczailiśmy się widzieć na co dzień.

Tekst: Katarzyna Tupik, Paweł Żochowski

Fot. Katarzyna Tupik, Paweł Żochowski, Stanisław Krupa

drukuj
« powrót
Copyright © 2012 Towarzystwo Geologiczno-Eksploracyjne "Alter Stollen"
Sklep internetowy Quick.Cart